Discussion:
Ideologia Oblężonego Geniuszu
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Jacek Marcin Jaworski
2022-03-19 19:46:37 UTC
Permalink
Ideologia Oblężonego Geniuszu
autor:
Jacek Marcin Jaworski
pseudonim:
Energo Koder
utworzono:
2022-03-09
wersja: 617 z dnia:
2022-03-19
system:
Linux (distro: Kubuntu)
program:
LibreOffice


Spis treści
Wstęp 3
Czemu w III Rzeczy nic się nie opłaca a we Francji (która też przegrała wojnę) wszystko się zamienia w G€? 4
Czy moja kariera naukowa jest pełna wstępnych sukcesów i pasjonujących wyzwań umysłowych? 4
Czy moja kariera zawodowa to dziesiątki genialnych projektów doprowadzonych do wdrożenia? 5
Z czego wynikają codzienne trudności w nauce? 6
Z czego wynikają codzienne trudności w pracy? 7
Z czego wynikają codzienne trudności w życiu? 8
Jak stwierdzić czy moja nauka jest ważna? 10
Jak stwierdzić czy moja praca jest ważna? 12
Jak stwierdzić, że moje życie jest ważne? 14
Czy inni w pracy traktują mnie jak człowieka? Czy może traktują mnie jak inteligentny komputer? 14
Czemu tyle chujowych usług amerykańskie korpo i państwo oferuje za darmo lub prawie za darmo gdy są one horendalnie drogie w wytworzeniu? 16
Czemu programistów ogranicza się i ogłupia hujowym oprogramowaniem? Czemu używanie komputerów nieszczy umysły zamiast je wspierać i rozwijać? 17
Czemu państwo systemowo zamyka kolejne możliwości nauki, rozwoju, kariery i zdobycia majątku? 19
Jak pracować we wrogim, lamerskim społeczeństwie? 20
Jak uczyć się we wrogim, lamerskim społeczeństwie? 24

Wstęp
Po 45 r.ż. należy sobie postawić pytania:
• Czemu w III Rzeczy nic się nie opłaca a we Francji (która też przegrała wojnę) wszystko się zamienia w G€?
• Czy moja kariera naukowa jest pełna wstępnych sukcesów i pasjonujących wyzwań umysłowych?
• Czy moja kariera zawodowa to dziesiątki genialnych projektów doprowadzonych do wdrożenia?
• Z czego wynikają codzienne trudności w nauce?
• Z czego wynikają codzienne trudności w pracy?
• Z czego wynikają codzienne trudności w życiu?
• Jak stwierdzić czy moja nauka jest ważna?
• Jak stwierdzić czy moja praca jest ważna?
• Jak stwierdzić, że moje życie jest ważne?
• Czy inni w pracy traktują mnie jak człowieka? Czy może traktują mnie jak inteligentny komputer?
• Czemu tyle chujowych usług amerykańskie korpo i razem z rządem III Rzeczy oferują za darmo lub prawie za darmo gdy są one horendalnie drogie w wytworzeniu i utrzymaniu?
• Czemu programistów ogranicza się i ogłupia hujowym oprogramowaniem? Czemu używanie komputerów nieszczy umysły zamiast je wspierać i rozwijać?
• Czemu państwo systemowo zamyka kolejne możliwości nauki, rozwoju, kariery i zdobycia majątku?
• Jak pracować we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
• Jak uczyć się we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
Spróbuję tu odpowiedzieć na te pytania. Jednak zaznaczam sprawa jest mocno rozwojowa. Dlatego jeśli będę mógł to będę udoskonalał ten dokument z biegiem lat.
Czemu w III Rzeczy nic się nie opłaca a we Francji (która też przegrała wojnę) wszystko się zamienia w G€?
Powojenny los III Rzeczy i Francji powinien być identyczny, bo oba państwa haniebnie przepierdoliły napaść III Rzeszy. Więc w czym tkwi różnica? Że SZAP i Angole wyzwolili Francję? Nie. Różnica tkwi w tym, że wraz z aliantami do Francji wkroczyły jednostki francuskie pod dowództwem De Gola. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to co on powiedział w imieniu Francuzów: On powiedział SZAP-owcom i Angolom, że Francja ma być wolna i niezależna. I tak się stało i tak było do puki on żył. Przytoczę jeden cytat który mam od dziesiątek lat w pamięci, a jakiego nie ma w wiki cytatach:
"NATO to podporządkowanie SZAP".
Podsumowując: De Gola zabrakło w śród polskich komunistów jacy wkraczali w 1944r. na ziemie II Rzeczy w raz z Armią Czerwoną. Biorąc pod uwagę los Sikorskiego, którego zlikwidowali Angole, można śmiało powiedzieć, że o brak polskiego De Gola zadbali alianci. A to znaczy, że tego francuskiego oportunistę ktoś zaakceptował i pozwolił mu stworzyć francję której obywatele żyją jak ludzie.
Jendak jasno sobie należy powiedzieć, że rozpierdol narodowościowy i kurs proszapowski jest już niezależny od tego co chciał De Gol i nie należy tych dwóch zjawisk historycznych mieszać. Bo te skurwysyny jakie ściągają kolorowych do Europy siedzieały by w jaskiniach i w lepiankach jak mużyni w afryce, gdyby nie "nacjonaliści" którzy zbudowali wczesniej cywilizację i dobrobyt tych państw.
Czy moja kariera naukowa jest pełna wstępnych sukcesów i pasjonujących wyzwań umysłowych?
Nie! Moja kariera naukowa, to polegała na głupim owczym pędzie jaki mnie zagnał na stare i tanie krzesło taniego, etatowego klepacza.
Nie miałem pojęcia, że w nauce celem powinno być podporządkowanie sobie świata fizycznego w bliskim i dalszym otoczeniu. Zamiast tego moje myślenie zostało zredukowane do zjawisk w obrębie kwadratu kryształu 1x1cm. To nie jest inżynieria, to banalne zastosowanie matematyki i logiki na poziomie szkoły podstawowej (gdyby tam uczono logiki tak jak w II Rzeczy).
Po drugie nie miałem pojęcia jakie znaczenie ma legalna nauka: legalna matura, legalne studia, legalne tytuły naukowe. Mi się wydawało, że wszystko da się "shakować" i obejść, jak nieskuteczne zabezpieczenia w grach komputerowych z lat 80 i 90 XXw.
Po trzecie nikt nawet mi nie wspomniał o tym by w szkole jakoś się zastanowić nad własną karierą i jak by ją zaplanować i wdrożyć. Bo nie są to rzeczy niemożliwe, jak się o tym wcześniej pomyśli, to na dobrą sprawę można zrobić studia mgr. w dowolnej dziedzinie.
Po czwarte nikt w szkole nawet nie wspomniał, że w pojedynkę raczej świata się nie zawojuje. Nikt ani w domu, ani w szkole, ani w kościele nie wspomniał, że podstawą sukcesu jest ludzkie braterstwo - wzajemna pomoc, wsparcie i ochrona tych co są do ciebie podobni intelektualnie, fizycznie i o podobnej zamożności.
Z czego to wszystko wynika?
Czy moja kariera zawodowa to dziesiątki genialnych projektów doprowadzonych do wdrożenia?
Nie. Moja kariera zawodowa to w pierwszej pracy rozpoczęty, ale nie skończony projekt. W kolejnych firmach było to już tylko łatanie i naprawianie partactw nie kompetentnych ludzi, jacy nie powinni się zajmować programowaniem. Bo nie mieli wykształcenia w tym kier.: byli to elektronicy, elektrotechnicy, fizycy, lub w ogóle ludzie którzy przerywali studia na wczesnym etapie i wierzyli, że książki szapowskie dadzą im kompentencje.
Nie miałem pojęcia dlaczego należy pracować i zarabiać własne pieniądze. Bo mi się wydwało, że jak "paramatka" ma własny interes to będzie mnie finansować. Jednak to tylko była herezja - nie kupiła mi nawet starego samochodu choć potrzebowałem go po to by studiować na drugim kierunku zarządzanie i marketing na UG. Nikt też nie powiedział, że może by było warto sobie zarobić na mieszkanie lub chociaż na samochód. Moja postawa przez długie lata była roszczeniowa.
Nie miałem też pojęcia, że w oczach ludzi rozwiniętych intelektualnie oraz w oczach bogów największe znaczenie mają projekty doprwadzone do końca, czyli do użytku osobistego lub do wdrożenia komercyjnego.
Jak się zastanawiasz jak ocenić kogoś kogo masz zatrudnić, to najprościej jest spytać o projekty jakie zaczął (prywatne i zawodowe) i delikatnie podpytać co z tego wyszło. I wtedy masz już pełen obraz tego człowieka jako pracownika. Nie daje to pełnego obrazu ludzkiej natury, jednak daje odp. na pyt.: Czy ten człowiek jest człowiekiem czynu? Czy jest on skuteczny? Czy z tym człwiekiem można zawojować świat? Pozostałe cechy i umejętności są drugorzędne z p. widzenia pracodawcy.
Z czego wynikają codzienne trudności w nauce?
Czemu jak mam zamiar się uczyć to wali się mój świat? Dopada senność. Pojawia się zmęczenie. Przypomina się dziesiątki niezałatwionych spraw. Pojawiają się nowe ciekawe zajęcia: artykuły do przeczytania, filmy do obejrzenia, monografie do napisania. W końcu pojawiają się super ciekawe pomysły projektowe, jakie jednak pochłonęły by miesiące i lata pracy.
Tak. Widać telepatyczną walkę o to by pod względem naukowym nie wznieść się na nowy poziom. Bo jasne jest, że te wszystkie sprawy jakie wydają mi się teraz ciekawe to morze nudów na kolejnym poziomie rozwoju intelektualnego. Tak jest jak patrzymy na zainteresowania małego dziecka, ucznia, a nawet młodzieży.
OK. Ale dlaczego komuś z boskimi mocami telepati miało by to przeszkadzać?
Mam hipotezę taką, że jak ktoś pokarze tu, że się rozwijał przez całe swoje życie, to zasłuży sobie na kolejne życie w lepszych warunkach. To obiecuje nam filozofia totalizmu odkryta przez prof. Jana Pająka, konkretnie mówi o tym "Prawo Drabiny Parnterskiej".
Tutaj, na ziemi ktoś chce by intelekty jakie tu trafiają już się stąd nie wydostawały, tylko by podlegały degradacji. Degradacja w przypadku intelektów polega na degradacji umysłowej, za którą pojawia się cała reszta dysfunkcji życiowych.
Albo: Jak doszło do mnie, że studia informatyki nie mają dla mnie żadnego sensu, bo nie chcę się ograniczać do kostki kryształu 1x1cm, tylko interesuje mnie inżynieria świata fizycznego, to się okazało, że na PG można zaocznie studiwać tylko i wyłącznie wiedzę odkrytą 100 lub więcej lat temu?
Jak zacząłem badać sprawę studiów mechatroniki w innych miejscowościach, to odkryłem (końcówka 2021), że na polibudzie Bydgoskiej jest wydział Mechatroniki i zaoczne studia. Pomyślałem wtedy, że może mógłbym tam studiowac, bo to tylko 2 godz. jazdy Pendolino z Gdańska. Jak zajrzałem na tą stronę po tygodniu lub dwóch, to się okazało, że wydział mechatroniki ma nazwę Wydział Inżynierii Mechanicznej i że nie ma już możliwości studiowania zaocznie mechatroniki.
Z czego to wszystko wynika?
Z czego wynikają codzienne trudności w pracy?
Problemy w pracy często są zdumiewające nawet żyjąc w takim kraju jak III Rzecz. Wiele patologii z zakresu bezpieczeństwa pracy oraz ergonomi pracy jest ewidentnie sztuczna i narzucana przez pracodawcę a nie przez poziom rozwoju cywilizacji czy państwa.
Podam parę przykładów:
W jakiejś firmie w Polsce było stanowisko pracy na którym człowiek przekładał szyby z jednej taśmy na drugą. Ten człowiek musiał mieć zbrojone spodnie by go szyba nie rozpruła. I jak twierdził jakiś kierownik, w telewizyjnej relacji reporterskiej, takie rzeczy się tam zdarzały. Mnie ogromnie to zdumiało, bo na innych filmach widywałem stanowiska do montarzu szyb w samochodach i oni tam wcale nie targali na brzuchach tych szyb, tylko mieli wygodne uchwyty z przyssawkami. Jedynym minusem było to, że wymagało to udziału 2 ludzi. No ale jaki to problem? I jaki w tym sens by narażać samotnie pracującego człowieka na śmierć? Ma to dla nich cenę 4tyś na miesiąc?!?
Albo: W latach 2018-2019 pracowałem w dziale konstrukcyjnym w Elmech-u. Tam był jeden elektronik po politechnice (zaczynał na PG i kończył w Koszalinie - przeniósł się tam po tym morderstwie na PG w 2002r.). On w tym Elmechu pracował ponad 6 lat i w tym czasie opracował tylko jedno urządzenie: STS. Natomiast cały czas siedział i poprawiał wadliwe oprogramowanie w mikrokontrolerach jakie były w ofercie tej firmy.
Moim zdaniem tam go trzymali tylko po to by zmarnował swoje życie. Natomiast jak ja tam się pojawiłem i jak się sprawdziłem jako progrmista, to jak mnie zatrudnili na pełen etat i to bezterminowo - po 6 miesiącach zwolnili prawie cały dział konstrukcyjny, w tym mnie. Natomiast 3 konstruktorów, w tym tego elektronika zostawili. Bo widocznie tą trójkę chcieli dalej gnębić nonsensownymi problemami. Natomiast mnie muszą mnieć za arcykanalię, bo mnie nawet do tego typu rzeczy nie chcieli.
Albo: W mojej obecnej pracy też mam dziwną sytuację: pracuję sam nad projektem przekraczającym 130 tyś. lini kodu, jaki ma fundamentalne wady projektowe. Program działa na Androidzie i jest pisany w C++ i Qt (bez QML). Podejście mojego pracodawcy do kwesti informatycznych jest na poziomie moim z lat 90tych XXw. - czyli za nic nie chcą płacić. Mimo, że faktycznie SZAP reklamuje to oprogramowanie jako darmowe, to z moralnego p. widzenia używanie tego do celów komercyjnych bez płacenia jest czystym pasożytnictwem na poziomie piractwa komputerowego. Oczywiście nie ma mowy by wykupiono licencję komercyjną Qt i to mimo, że tłumaczę im, że ja chętnie bym się zapoznał z materiałami jakie oni rezerwują dla swoich klientów i bym był zainteresowany programowaniem zgodnym z "qt-way".
Albo: Jak w maju 2021 powiedziałem, że chcę monitor 32" 4k HDR, bo są już tanie w cenie 1700zł, to dyrektor uniusł wysoko brwi i z pretensją w głosie rzekł: "1700zł to wcale nie jest tani monitor! Poza tym ja jeszcze nie słyszałem by w naszej firmie ktoś miał monitor większy niż 27"!!!". To ciekawe jak z takim myśleniem wygrzebali się z monitorów 14" CTR?
Jak to jest, że na takie pierdoły jak licencja Qt za mniej niż 900zł/mieś i współczesny monitor za mniej niż 2kzł nie stać firmy która na maseczki rzuciła 1000 000zł?!?
Z czego to wszystko wynika?
Z czego wynikają codzienne trudności w życiu?
Jak to jest, że jak wykombinuję jakiś postępowy pomysł, to świat mi się wali na głowę?
Podam kilka przykładów:
Jak zaczałęm studiować w 2020r. i zbliżała się sesja I sem. czułem się kompletnie niezdolny do niczego, wiecznie senny i zmęczony? Choć wcześniej nic takiego się nie działo. Doprowadziło to do mojej rezygnacji ze studiów. Po tym moje samopoczucie wróciło do stanu wcześniejszego. Nie można powiedzieć, że mnie jednoczesna praca i studia wykańczały, bo ja cały czas po pracy nad czymś pracuję prywatnie po godzinach.
Albo: Na początku 2022, w styczniu wykombinowałem, że zwrócę pieniądze jakie mi się nie należą oraz zadość uczynię za użytkowanie pirackiego programowania i za używanie otwartego oprogrmowania. Chcę to zrobic w roku 2022. Chcę to zrobić po to by nikt po śmierci nie wmawaiał mi, że SZAP (ani ktokolwiek inny) kupił mnie pirackim softem i moim pasożytnictwem na programistach open source. I co się zaczęło dziać? Od razu pojawiła się w Polsce (i na Świecie) wysoka inflacja - której wcześniej nie podawali. Drożeje wszystko czego używam: żywność, paliwo, opłaty domowe.
Ja zadaję pytanie: Jak to jest, że te rządowe świnie podnoszą ceny energii elektrycznej? Podczas gdy węgiel poprostu wygrzebują z ziemi od tysięcy lat po coraz niższych kosztach. Co oni kupili nowe maszyny górnicze?!? Albo nowe piece do Bełchatowa?!? I trzeba je zamortyzować? Nawet w TV nic takiego nie pierdolą! W ręcz przeciwnie stwierdzili, że zamykają rozbudowywaną elektrownię w Osrołęce!
Albo: Lubię kupować sobie różne smakołyki. Od kąd zacząłem zarabiać w 1999r. i jak coś sobie upatrzyłem i zacząłem sobie to regularnie kupować, to to poprostu znikało ze wszystkich sklepów z okolicy. Tak było np. z Flipsami Paprykowymi i Serowymi - jakie uwielbiałem, albo z Rafelsami - pierwszymi czipsami w mojej okolicy, paluszkami Beskidzkie Cebulowe, nawet Popkorn znikał i wiele innych. Obecnie, też zdażają się przeróżne numery: np. Zamykanie Żabki najbliżej mojej pracy - najwyraźniej po to by mnie zmusić do chodzenia do Biedronki. Co się jednak nie udało, bo namierzyłem inną Żabkę niedaleko. Wtedy tą najbliższą Żabkę znowu otworzyli. A jak już ta Żabka jest otwarta, to ok. 9:20 (kiedy tam zazwyczaj się pojawiałem) bagietka z czosnkiem jest niewypieczona. Wiem, że to nie normalne, bo jak byłem tam o innych porach to była normalna, chrupiąca.
Albo: Ciekawe rzeczy też się dzieją z Koka-Kulen i z Pepsi-Kulen - kiedyś gdy je piłem to od razu miałem większą jasność umysłu. A teraz jak kupię je w nietypowym miejscu, to nic nie czuję. Ale jak kupię w typowym miejscu to gwarantowany jest odwrotny efekt - otępienie. Podobnie sprawa ma się z kawą i z herbatą. Nic już mnie nie pobudza, a wręcz przeciwnie coraz więcej produktów mnie usypia.
Albo: Jak to jest, że jak zostawię w domu, w moim "pokoju" (czyli w mojej rupieciarni) herbatę na stole, albo jakąś niedopitą butelkę, to jak wrócę z pracy i się tego napiję pod wieczór, to czuję nagłe rozjaśnienie umysłu przez wiele godzin - nawet długo po północy - i to mimo, że rano wstałem przed 5:00! Czy to jakieś narkotyki?!?
Natomiast jak w pracy zostawię kubek lub otwartą butekę z napojem to jak wrócę do pokoju i się tego napiję to mam gwarantowany zjazd i przez ponad godzinę walczę z obezwładniającą sennością. W końcu nawet musiałem wychodzić z pokoju i dochodzić do siebie na fotelach na korytarzu, bo nie byłem w stanie pracować. Czy to jakieś truciźny?
Natomiast jak wypiję coś czego wcześniej nie zostawiałem, to zazwyczaj nie mam żadnych problemów z samopoczuciem (chyba, że puszczą trujące gazy na osiedlu).
Albo: Jak to jest, że jak kupię w jakimś nietypowym miejscu napój gazowany, to normalnie po nim bekam, a jak kupuję w typowym miejscu, to mimo, że napój jest gazowany, to po wypiciu wcale nie chce się bekać?
Albo: Jak to jest, że wieczorem w domu czuć kobiece perfumy!?! Czy ta 70. wariatka "paramatka" je rozpyla?
Albo: Jak to jest, że po południu wracam z pracy i podjeżdzam pod dom powietrze jest czyste, a jak chwilę po tym otwieram w domu okno lub wychodzę na dwór jest już pełno dymu? Tak się dzieje codziennie 5/7 w zimie 2021-2022.
Albo: Jak to jest, że teraz gdy staram się gimnastykować codziennie, to ledwo się ruszam, czuję bóle w lędźwiach i pośladkach, a moje ruchy przypominają ruchy starego dziada? Będąc uczniem i na studiach wcale się nie gimnastykowałem i nie miałem żadnych problemów z poruszaniem ani żadnych bólów.
Albo: Od 2017-01-03 znowu pracuję etatowo. Jak to jest, że jak pracując stawiam sobie za p. honoru by nie śmierdzieć w pracy i żeby każdego dnia mieć ogoloną twarz, to teraz nie mogę nawet umyć twarzy bez dużego bulu pośladków? Bo schylanie nad umywallką sprawia mi nieznośny ból.
Dlaczego im bardziej się staram to tym większy napotykam opór? Przecież jak ktoś uczciewie pracuje, rozwija swoje zainteresowania po godzinach by być coraz lepszym człowiekiem i ekspertem, to powienien zyskiwać coraz większą swobodę działania. A zamiast tego mam coraz mniej przyjemności z życia, cierpię bóle i widzę coraz mniejsze możliwości nauki i pracy. Przecież to co robię nie jest niczym nieludzkim i nikogo nie krzywdzi. Czemu ktoś odmawia mi normalności czlowieka cywilizowanego? Bo do tego się to sprowadza.
Jak stwierdzić czy moja nauka jest ważna?
TAK! Moja nauka jest dla mnie bardzo ważna. I widać wyraźnie, że moje braki w wykształceniu są bardzo ważne dla nieznanego mi wroga.
Uczę się sam od 1 klasy podstawówki, po słowach jakie wypowiedziałem do paramatki: "Mamusiu ja wiem, że chcesz bym miał dobre oceny.". I wtedy domowe gady odstąpiły od dalszego napierdalania mnie przy odrabiani lekcji. Ukończenie szkoły podst. na 4 umożliwiło zdanie egzminów wstępnych do ogólniaka i Technikum Łączności. Jednak nikt w podstawówce nie podał, że aby być dobrym w kolejnej szkole to trzeba się uczyć na 5 w bieżącej szkole. Bo nawet jak masz 4, co oznacza, że wiesz o co chodzi, to 5 oznacza biegłość i utrwalenie materiału.
Wspomnienia Technikum Łączności (1994-1999) upewniają, że nawet na średnim poziomie kształcenia wróg nie mógł wytrzymać psychicznie i niszczył tą szkołę:
• Przestarzałe komputery z 1982r., czyli PC z Intel 286;
• Nonsensowne warsztaty w 2 klasie;
• Mord w lecie 1997r. na nauczycielce Układów Cyfrowych (jakiem miałem tylko rok zamiast 2). Zapłaciła ona najwyższą cenę za to, że wyjaśniła mi jak działają komputery.
• Brak 4 nauczycielii w 4 klasie (matematyka, Systemy Komputerowe - kier. specjalizacji, Układy Cyfrowe, j. ang.);
• Nonsensowne praktyki w 4 klasie.
Wielkie znaczenie miała dla mnie nauka programowania w Asemblerze Intel 386 i C++ w czasie gdy uczęszczałem do Technikum Łączności. Dzięki temu mam pracę w biurze od jego ukończenia do teraz.
Kolejne realizowane projekty: nielegalne studia na PG (tam co najmniej 2 moich nauczycieli dostło w czapę), poznawanie Linuksa, kupowanie i czytanie latami książek o programowaniu (młody autor LPG Jon Hall też dostał w czapę), oraz podejmowanie nowych wyzwań w nowych miejscach pracy znacznie rozjaśniły mój umysł.
Jednak jak się okazuje nie wertowanie papierów daje stan oświecenia, tylko pytania stawiane gdy napotyka się trudności:
• Dlaczego tak jest?
• Jak powinno być?
Ja obserwuję u siebie zdolności do odpowiadania na te pytania, jednak obserwuję też silną erozję mojej pamięci. Ja uważam, że jest to sztuczne, bo nie raz ktoś kasuje mi w głowie genialne pomysły z sekundy na sekundę. Tego nie można uznać, ża nie ważne ani za przypadkowe. Dla mnie mindcontrol jest faktem już dziś.
Dlatego ja opracowuję swoje monografie i od czasu do czasu czytam je i ulepszam, po to by choć część moich osiągnięć intelektualnych ocalić.
Po za tym, jak to opisałem powyżej, zaciekłość z jaką wróg atakował mnie telepatycznie przed I sesją na studiach Elektorniki i Telekomunikacji na UMG w Gdyni, wskazuje, że studiowanie prawdziwej inżynierii jest sprawą najwyższej życiowej wagi. Kiedy z tych studiów rezygnowałem wydawało mi się, że miałem ku temu powody, jednak prawda jest taka, że te prowokacje kadry i planistów UMG były celowe, natomiast moje poczucie godności sztucznie, telepatycznie wyolbrzymione.
Tak więc moja nauka ma dla mnie ogromne znaczenie, kolejne przełomy intelektualne i naukowe i opanowane umiejętności znajdują komercyjne i praktyczne zastosowanie.
Jendak widać zaciekłość wroga, z mordowaniem nauczycieli włącznie, by mój rozwój spowolnić, ograniczyć i wypaczyć. Czyli widać, że mój poziom umysłowy jest źle widziany u mojego wroga.
Jak stwierdzić czy moja praca jest ważna?
Pracuję dobrowolnie i z ochotą, bo taka praca jest najbardziej moralna (patrz Totalizm prof. Jan Pająk NZ). Pracuję by sobie zasłużyć na wszystko czego potrzebuję i czego pragnę. Pracuję po to by mieć własne pieniądze i płacić za wszystko co sobie cenię i co zużywam. Pracuę by spłacić długi: studia, granty pieniężne i rzeczowe od rodzinnych kanali. Pracuję bo chcę być budowniczym polskiej gospodarki, czyli nie chcę być pasożytem. Pracjuję by mieć kontakt z współczesną techniką. Pracuję by się sprawdzać każdego dnia. Pracuję by rozwiązywać dzisiejsze problemy Polaków i III Rzeczy. Pracuję by nie siedzieć ciągle w domu z domowymi napierdalaczami na emeryturze, czyli cenię sobie możliwość wyjścia do ludzi.
Jednak nie zawsze tak było. W moim życiorysie zawodowym są wieloletnie luki, jednak wynikają one z braków ideologicznych, czyli z braku wychowania z którego wynika głupota, a nie ze złej woli.
Dlatego ideologię życiową, ideologię naukową i ideologię zawodową należy opracować sobie w szkole średniej - wtedy to jest optymalne.
Natomiast ja ideologię zacząłem opracowywać po 30.r.ż. i to też zacząłem od Sztuki Edukacji, a nie od tych 3 kluczowych obszarów ideologi osobistej, naukowej i życiowej.
Jak wróciłem do pracy w 2017r. i kontynułuję ją wytrwale, to znowu pojawiają się myśli negujące i podważające sens mojej pracy. Ten atak ideologiczny jest skierowany na 2 kierunkach:
• Zły polski pracodawca;
• Źli polscy współpracownicy.
Zły polski pracodawca jest przedstawiany, jako:
• Wyzyskiwacz, który programiście z 25 letnim doświadczeniem płaci w Gdyni mniej niż starzyście we Wrocławiu (TAK! Płacą mi mniej niż 6 tysi NETTO). Ja stawiam konia z rzędem, że w moim projekcie zarabiam najmniej. I to mimo, że to ja ciągnę cały projekt na przód. Pracodawca nie daje podwyżek nawet o wsk. inflacji. Premi mi daje 133,33zł miesięcznie niezaleznie od czegokolwiek - a i to dopiero jak się zacząłem tego domagać. Natomiast wcześniej nie było żadnej premi ani za przełomowe osiągnięcia w pracy np. za radykalne usprawnienia w pracy ani za rozwiązanie wieloletnich problemów, premi nie było nawet za wdrożone do produkcji projekty;
• Marnotrawca potencjału zawodowego: odmawiający szkoleń, brak wsparcia komercyjnego używanych codziennie narzędzi;
• Marnotrawca życia: przez tworzenie nikomu nie potrzebnych, przestarzałych projektów, którymi źle zarządzają niekompetentni ludzie. Projektów do których zatrudnia amatorów a nie profesjonalistów;
• Niszczyciel zdrowych umysłów: karzą używać nienomalnych bibliotek, nienormalnych IDE i innych nienormalnych narzędzi. A to wkórwia chyba najbardziej.
Źli polscy współpracownicy są ukazywani jako:
• Traktujący programistów jak inteligentne komputery, którym słownie zadaje się zapytania techniczne i słownie rozkazuje wykonać określone zadanie programistyczne;
• Nie odzywających się do programistów jak nie jest to absolutnie konieczne;
• Nie jedzący z programistami śniadań, ale chętnie by jedli z nimi objady;
• Robiących numery programistom w postaci wrabiania magicznego i symbilicznego: umieszczanie czarnych przedmiotów na przeciwko stanowiska programisty i zbędnych od lat gratów w biurze (i to nawet gdy w nim oni sami siedzą).
Gdy się nad tym zastanawiam, to muszę przyznać rację, że tak właśnie wygląda moja praca - mówiąc w prost współpracownicy traktują mnie jak psie gówno. Tylko, że ja po 24 latach tułania się po różnych polskich firmach wiem, że na nic lepszego nie ma co liczyć, bo to się dzieje w każdnym miejscu.
Trzeba też sobie powiedzieć, że od 2017r. w kolenych firmach jest pod pewnym względami lepiej. Np. teraz mamy w projekcie projektantkę i testera. No ale to chamy - tak jak to opisałem powyżej. Dlatego możliwe, że w ogóle jest taka możliwość, by w końcu dotrzeć do p. w karierze zawodowej gdzie będę mógł powiedzieć, że pracuję z profesjonalistami nad ważnymi dla III Rzeczy projektami.
Tym nie mniej muszę stwierdzić, że moja obecna praca jest nie ważna dla III Rzeczy. Jest ona ważna wyłącznie dla mnie.
Jak stwierdzić, że moje życie jest ważne?
Są tylko 3 kryteria oceny ważności życiowej cywila:
• Sfera nauki i intelektu;
• Sfera zawodowa;
• Sfera osobista.
Jak sobie wyjasniliśmy moja sfera nauki i intelektu jest dla mnie najważniejsza.
Za to mój rozwój jest solą w oku mojego wroga.
Dla Polaków mój intelekt jest kompletnie nie istotny - bo nie chcą się ze mną zadawać, ani w miejscu zamieszkania, ani w miejscu pracy, ani w Internecie i to nie zależnie w jakim miejscu na Ziemi mieszkają i nie zależnie od tego czym się zajmują.
Jak sobie wyjaśniliśmy moja sfera pracy jest dla mnie druga pod względem ważności.
Natomiast dla mojego wroga jest tylko środkiem do marnowania życia i znęcania się psychicznego przez traktowanie jak psie gówno.
Dla Polaków moja praca nie ma żadnego znaczenia.
Moja sfera osobista to pokój w domu rodziców jaki nazywam rupieciarnią, bo Polacy odmawiają mi sprzedaży nowych mebli. Oczywiście nowych mebli w rupieciarni nigdy nie miałem. U rodziców muszę mieszkać, bo jak podałem to wyżej Polacy płacą mi mniej niż stażyście we Wrocławiu.
Dla mojego wroga ważne jest bym siedział z tymi emerytowanymi kanaliami w ich rupieciarni. Czyli ważne dla niego jest bym nie żył normalnie.
Dla Polaków moje życie osobiste nie ma żadnego znaczenia, bo izolacja społeczna jest całkowita. Nikogo nie znam i nawet nie mogę powiedzieć, że znam te 2 emerytowane kanalie, bo nie rozumiem tego jak żyją i czym się kierują w życiu. Mi moje decyzje wydają się logiczne, natomiast ich decyzje i działania nie mieszczą się w moim prostoliniowym myśleniu.
Czy inni w pracy traktują mnie jak człowieka? Czy może traktują mnie jak inteligentny komputer?
Odp. jest prosta: Tak, współracownicy traktują mnie jak inteligentny komputer, jeśli odzywają się do mnie tylko i wyłącznie w sprawach dotyczących projektu (programu komputerowego) i po za tym unikają jakiegokolwiek kontaktu ludzkiego.
Dla mnie odkrycie, że tak jest było szokiem.
Można zadać pomocnicze pytanie: Czy może oni mają inne zainteresowania jakie mnie nie interesują? I może dlatego ze mną nie gadają. Na to pyt. odp. jest negatywna: Niektóre zainteresowania mamy podobne, np. ja słucham często muzyki i projektantka cały dzień siedzi w słuchawka i podobnie tester. Więc jakiejś muzyki oni słuchają. Jednak jak ja zaczynam gadać o muzyce, to co prawda odpowiadają, jednak są to odp. zmknięte, jakich nie można rozwinąć i wcale nie próbują poznawać tego jak ja odbieram tą muzykę, a jest to dla mnie ważne, bo dla mnie to obcowanie ze sztuką. Do etapu gdania o tym czego oni słuchają nawet nie doszliśmy, wiec nie było możliwości ustalenia co oni szłyszą w tej muzyce.
Tak się składa, że akruat trwają u nas rekrutacje dla projektantów. I ta projektantka która się tym zajmuje martwi się tym, by nie zatrudnić "kogoś z dużym ego". Ciekawi mnie, czy ten inteligentny komputer przy biórk obok też postrzega jako "duże ego"? Bo ja mam wrażenie, że to oni mają przerośnięte ego i w ogóle są nowoczesnymi chamami. Bo na przekór temu, że to ja bekam, pierdzę i przeklinam (w rupieciarni, a nie w pracy), to ja chamem nie jestem, bo nie robię niczego przeciwko innym ludziom. A te polskie kanalie za p. honoru mają codzienne wbijanie mi szpileczek, jednak to tylko wyrafinowane hamstwo, bo jak to się powtarza, to uświadamia mi, że to celowe skórwysyństwo.
Drugą formą kontaktu jaką mnie dręczą domowe kanalie jak i chamscy współpracownicy: jest to wymuszanie zgody na coś co szkodzi lub współudziału w czymś co zaszkodzi: np. montarz szafy z lustrem od południowej strony mojej rupieciarni - z p. widzenia Feng-Szui to powoduje odbijanie dobrej, słonecznej energii.
Trzeba zaznaczyć, że po za tym zarówno domowe kanalie jak i pracownicze gady za nic w świecie nie chcą bym z nimi robił coś pożytecznego.
Trzecią formą kontaktu jaką mnie dręczą domowe kanalie jak i chamscy współpracownicy oraz chamy postronne, to opierdalnie za co się da. Jak byłem mały to przy tej okazji domowe kanalie dawały mi w pierdol. Pamiętam jak kiedyś byłem sam w domu i niechcący zbiłem słoik w kuchni, nie wiedziałem co zrobić, więc poszedłem do swojej rupieciarni. Jak wróciły domowe kanalie, to Ja Nóż wpadł do mojej rupieciarni z wielką mordą, co ja za zbrodnię popelnilem! Dał mi w pierdol, a potem wrzeszcząc podsumował: "Dostałeś nie dlatego, że zbiłeś słoik, ale dlatego, że nie posprzątałeś!". To było tego typu robienie wody z mózgu. Oczywiście po za tym Ja Nóż to wielki polski patryjota i wzorowy katolik - tak jak oni wszyscy - od tego polskiego kata wycierpiałem naj więcej. To on sprawił, że wszystkich się boję i przestałem nawet rozważać by się komukolwiek stawiać i teraz z wielkim trudem staram się dbać o swoje sprawy by nie podporząktowywać się we wszystkim tym polskim kanaliom.
Ta 3. forma kontaktu spowodowała, że w dorosłym życiu "chodzę jak w zegarku". Ale polskie kanalie co dziennie wymyślają jak się do mnie przpierdolić. Tak więc szarpią mnie co dnia.
Dla ciekawskich: Ja Nóż ciągle żyje i teraz już mnie nie leje, ale ciągle prowokuje mnie do agresji, bo za to można trafić do czubków lub na ulicę.
Czemu tyle chujowych usług amerykańskie korpo i państwo oferuje za darmo lub prawie za darmo gdy są one horendalnie drogie w wytworzeniu?
Z tego co wiem, to amerykanie chcą kupić ludzkość za byle co, czyli za darmowe i dumpingowe usługi w stylu Netflix, Youtube, Google, Facebooki, wcześniej za pirackie oprogramownie a teraz za darmowe oprogramowanie jakie finansują.
Bo jeśli się zastanowić, to co to jest za opłata 30zł za dostęp do Netfixa? Albo lepiej: 24zł do Youtube? Nawet gdyby to było 10x więcej to i tak koszty były by o rzędy wielkości wyższe. Albo niech ktoś spyta: Ile kosztuje utzymanie wyszukiwarki Google? Odp.: Bajońskie sumy! I nic nie ma do rzeczy, że Google zarabia na reklamach - to tylko ich sprawa i ich biznes. Ludzie nie są zatrudniani do oglądania reklam. Natomiast wyszukiwarka Google świadczy istotne usługi.
Dlatego Urząd Ochrony Konkurencji powinien badać sprawę tych nieuczciwych usług jakimi SZAP kupuje świat. I w dodatku jak ktoś zrobi coś alternatywnego: jak chiński TikTok, to SZAP szykanuje i tępi go na wszystkie sposoby. To też jest nielegalne.
Rząd III Rzeczy też chce coś ugrać i dla tego pierdoli o obowiązkowym abonamencie na TV i Radio, ale nie wymuszają tego, choć w cyfrowej TV jest to łatwe. Podobnie chętnie daje się wszystkie głodowe świadczenie pieniężne. Istotne jest to, że systematycznie rośnie dług rencistów i innych parchów.
Tylko dyskretnie się daje ludziom szansę darmowej edukacji na poziomie szkoły średniej. Bo wygląda na to, że w III Rzeczy obowiązek finansowania bezpłatnej nauki dotyczy tylko poziomu do matury w łącznie.
Stąd też może wynikać to że ja żadnej nowoczesnej inżynierii nie mogę studiować ani na PG ani na PBs, bo te polskie kanalie nie poczuwają się w takim obowiązku dawać mi takie możliwości i to mimo, że jestem gotowy za to zapłacić.
Czemu programistów ogranicza się i ogłupia hujowym oprogramowaniem? Czemu używanie komputerów nieszczy umysły zamiast je wspierać i rozwijać?
Ja od 25 lat (od 1997.02, dziś mamy 2022-03-19) programuję komputery. Głównie w C++, Python, Bash i SQL. Początkowo programowałem na DOS i Widnows. Natomast obecnie specjalizuję się w Linuksie, a zmuszany jestem do grzebania się w Androidzie. Tak więc jakieś doświadczenie mam.
W ciągu tych lat wiele razy miałem spostrzeżenie, że niektóre rozwiązania mogą być dużo lepsze lub chociaż normalne. Przykłady:
Znany jest świetny procesor Motorola MC68000 z normalną listą rozkazów i z normalnym zapisem liczb w pamięci - nic dziwnego powstał on w wyniku "wolnego projektu inżynierów" (ang. green field project). Natomiast wypadł on z rynku i w sprzedaży są jedynie procki Intel-a i AMD jakie nawet liczb nie zapisują w czytelny dla człowieka sposób.
Znany jest Norton Commander z M$ DOS. Natomiast obecnie wszędzie są nienormalne Windows Explorer-y i to nawet we wszystkich odmianach pulpitów linuksowych.
Znany jest świetny interfejs C++ Builder v4. Natomiast dalej się dręczy programistów M$ Visual Studio. Mnie co prawda odpuszczono M$ VS, jednak dręczą mnie Qt Creatorem. Który poza zaletą że można zmusić go do działania nie ma innych zalet.
Znany jest rewolucyjny system operacyjny Plan9, a mimo to mamy kopie Unix-a z roku 1970 z nowymi ikonkami w True Color HDR w postaci Linuksa i MakOS. Mamy też nowszą klątwę Bila na wszystkich programistów w postaci M$ Windows.
Coś z mojego podwórka: Jak to jest, że mimo, że program jest w Qt i w Qt są wygodne klasy do komunikacji IP-TCP, HTTP i do pracy z bazami SQL, to zmusza się mnie do programowania z użyciem interfejsów w czystym C? Co to za głupie gadanie, że standardem jest CURL a nie Qt? Co to za nowy standard CURL? Przez kogo on został ustanowiony standardem? Może przez SZAP?
Dlaczego jakiś debil na wyższym stołku, który wie jedynie jak pisać proste skrypty, wpierdala się w sprawy techniczne programistów? I ci programiści muszą tracić czas i zdrowie psychiczne na takie wartiactwa! Nie dość, że wymuszają platformę programistyczną, to jeszcze wymuszają rezygnację z jej udogodnień.
Coś o GNU: Jak to jest, że b. potrzebny graficzny interfejs do GDB, czyli DDD nie ma opcji linii komend by w nim otwierać inne projekty i by z lini komend ustawiać pułapki? Czyli ten program wcale nie może współpracować z innymi programami. Czy jest to zgodne z koncepcją uniwersalnych narządzi GNU?
Jak to jest, że DDD został porzucony w 2009r.? Może już nie jest potrzebny? Bo już nie ma w programach błędów. A może jest jakiś nowszy zamiennik DDD o którym nie wiem?
Mamy otwarty LibreOffice jednak mimo, że każdy może zgłosić poprawkę, to w codziennej pracy jest on koszmarem i kolejną klątwą na urzytkownikach. On ma te same błędy od dziesięcioleci (wcześniej jako OpenOffice). Działa on też realy-hujowo i zamula nawet przy 9 stronicowym dokumencie z samym tekstem - czyli nie nadaje się nawet do edcyji Życiorysu Zawodowego. Może projekt Calligara od KDE coś zmieni w tym temacie.
Jak to jest, że mimo, że są rzekomo otwartoźródłowe przeglądarki internetowe, to nie ma żadnego normalnego widżetu z przeglądarką? Znaczenie takiego widżetu jest ogromne, bo można było zrobić sobie własną przeglądarkę, albo coś wyświetlić w progamie bez pierdolenia się z ręcznym rozmieszczaniem wszystkiego na ekranie.
Mozilla chyba uniemożliwia użycie swojego widżetu w innych programach.
Natomiast KHTML z KDE nie jest rozwijany od 2016r, mimo, że został dostrzeżony i doceniony przez Apple i Google, a nawet M$ i jest przez nich do dzisiaj używany. Pojawiają się pyt.: Co się właściwie stało z projektem KHTML? Został kupiony pod stołem? Ktoś ich zastraszył? Kto chce byśmy znowu sami musieli wynajdywać koło przy każdej okazji?
W Qt jest spore gówienko w postaci QWebEngine jakie robi spagetii z mózgu programisty w przypadku gdy zachodzi konieczność wymiany danych między JavaScript a C++. A często zachodzi. Pyt.: Dlaczego wypierdolili z Qt widzet WebKit? Za dużo miał możliwości? Po ludzku się go używało? Chyba tak, bo jak go używałem, to nie wkurwiałem się aż tak bardzo.
Z powyższego widać, że robienie spagetti z mózgów ambitnych inżynierów w tej cywilizacji jest na porządku dziennym. Widać, że zdrowe projekty są zamykane i funkcjonują jako jakieś bustwa ze snu genialnego inżyniera, albo jak jakieś światełka odległych gwiazd.
Jasne jest, że kontakt z nienormalnymi rozwiązaniami i ich ciągłe obchodzenie na około musi powodować negatywne zjawiska w umysłach tych co muszą to robić. Stąd ogłoszenia w stylu: "Zatrudnię zdrowego psychicznie informatyka.". Po prostu ci co twierdzą, że są humanistami chcą wysłać wszystkich ambitnych inżynierów do psychiatryka, by zamknąć im drogę kariery naukowej i zawodowej, awansu i możliwość kariery politycznej.
Ja podejrzewam jakie jest hasło tych schamiałych skrówysynów: "Kochamy pokój, lecz to nic nie szkodzi!" - jak śpiewał Proletariat.
Czemu państwo systemowo zamyka kolejne możliwości nauki, rozwoju, kariery i zdobycia majątku?
Po powyższym widać wyraźnie, że ja osobiście, wszyscy programiści i szerzej: wszyscy inżynierowie są traktowani wrogo przez cywiliację ziemską. Ale skupmy się na III Rzeczy, bo nie ma co pierdolić o raju w Rzeszy czy w SZAP.
Ja już zaliczyłem odsiadkę w polskim psychiatryku. 5 razy tam byłem z artykułu o zagrożeniu dla zdrowia lub życia swojego lub innych. I to mimo, że nic sobie nie zrobiłem, ani nikogo innego nie drasnąłem ani nie nabiłem siniaka, a jeszcze sam dostałem w pierdol i miałem granatowy siniak na całe udo, bo usiadłem przy stole w kuchni nie tak jak zwykle i nie tak jak chciał Ja Nóż.
Tak więc drogę kariery politycznej mam zamkniętą.
Drogę kariery kierowniczej też mam zamkniętą z powodu tych odsiadek oraz z powodu nie skończonych studiów informatycznych (mam zaliczone 3 lata, bez dyplomu).
Mimo, że w parę lat temu zdałem nową, legalną maturę, to drogę kariery naukowej mam zamkniętą przez to, że PG i PBs zamknęły perspektywiczne kierunki inżynierskie dla studentów pracujących. Można tam studiować zaocznie tylko to co jest świetnie znane od 100 i więcej lat. (j.w) Co dla mnie jest nonsensem nie do przyjęcia.
Nie mogę też używać Amigi jaką lubiłem i wspominam z sentymentem, bo nie ma po prostu nowych kompatybilnych z MC 68000 komputerów, i to mimo, że system operacyjny Amiga OS na ten sprzęt jest dalej rozwijany.
Drogę kariery zawodowej mam zamkniętą z powodów, że SZAP zaniechał rozwoju Plan 9 oraz zaniechali tam rozwoju języków kompilowanych. Tak wiec nie mogę wydostać się z Linuksa, czyli Uniksa z 1970. Nie mogę też nauczyć się niczego więcej niż C++. Bo potencjalny następca C++, czli D nie ma debugera i profilera, nie mówiąc już o IDE.
Jak już programuję w C++, to tu jestem zblokowany przy bibliotece Qt, bo jedyną alternatywą jest "Dear I am GUI". Tecnicznie jest to ciekawe, ale jak autor w prost pisze, że to dla gejów, to ja sram na to. Natomiast Qt już nie jest rozwijane od 2008r. kiedy przejęła ją Nokia i wynaleźli QML (czyli teraz zalecają programistom C++ przesiadkę na JavaScript). Może w Qt nie długo w ogóle będą zalecać M$ Visual Basic?!?
Wniosek z powyższego jest taki, że jestem komplesowo zblokowany na posadce taniego klepacza jaki nie dostaje nawet tego co dają starzystom we Wrocławiu - tak nie mam nawet 6 tysi na rękę. Mimo, że prawie codziennie jestem pierwszy w pracy, przed 6:00 - i to mimo, że dojeżdzam ok. 40km w jedną stronę. Mimo, że napierdalam bez oglądania się na innych. Mimo, że bez zwłoki załatwiam wszystkie sprawy z jakimi do mnie się inni zwracają (oni odzywają się tylko w ostateczności, oczywiscie). Mimo, że kierownictwo nie nadąża z przydzielaniem mi zadań - często nie mam co robić i muszę czekać na innych. Mimo, że inni traktują mnie jak psie gówno, to ja nie strzelam fochów, bo za to też zamykają w III Rzeczy.
Jasne jest, że z mojego p. widzenia nie wiele więcej mogę zrobić. Jasne jest, że aby to zmienić konieczny jest jakiś przełom. Nawet nie wiem jakiego typu miał bybyć to przełom: Czy ta sytuacja wymaga ode mnie większej inteligencji? Czy może większej mobilności? W sensie zmiany miejsca zamieszkania. Czy może rozwiązeniem była by większa praca? W sensie tworzenia własnych bibliotek i własnych narzędzi. Jednak to zajęcie na cały etat, a ja muszę pracować by mieć choć te drobne.
Jedno jest pewne: rozwiązanie nie leży w kontaktach społecznych. Ja wszystkich interesujących mnie ludzi wypróbowałem: polaków z kraju i z zagranicy. Wszyscy oni przedstawiają postawę negatywną, mutystyczną i to nawet gdy ich nie obrażałem i to nawet gdy pisałem do nich na tematy nad którymi pracowali.
Jak pracować we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
Domowe kanalie oraz chamy z pracy to lamerzy. Termin lamer wywodzi się ze sceny (Amigowej?) z lat 1980. Podajmy tu może definicję lamera:
Lamer to osoba pełnoletnia jaka nie zna systemu dwójkowego i agebry Boola ani praw De Morgana. Nie zna też Asemblera ani C ani C++.
Dawną (lata 1980-2000) charakterystyczną cechą lamera było to, że mimo, że gówno wiedział o komputerach i programowaniu, to lubił pierdolić o tym głupoty.
W dziejszych czasach lamer już nie pierdoli o komputerach i programowaniu, bo ma przetaktowany mózg i już kojarzy, że to skrajna głupota. Natomiast jest chamski w obec normalnych ludzi którzy poznali w. w. podstawy programowania. Jego chamstwo polega na tym, że się wywyższa, czyli neguje co mu się po ludzku radzi i jest mutystyczny (tak mówią psychiatrzy), a do tego robi numery (tak mówią służby).
Np. szczytem chamstwa lamerki-projektantki z mojego projektu była jej próba zarażenia mnie Covidem w lutym 2022. Bo w naszym oddziale tylko ja nie zachorowałem na to gówno. Aby to zrobić ta (polska?) świnia przyjechała do bióra mimo, że kaszlała jak szalona. Te jej napady kaszlu były tak silne, że nawet jej wydawało się to nieprzyzwoite i co chwilę wychodziła na korytarz się wykaszleć.
Jednak tym razem jakimś cudem bogowie osłonili mnie przed tą plagą i nic mi nie było. Jest to ciekawe, bo patrząc na te wszystkie moje życiowe klęski, często się czuję zapomniany przez bogów. Można więc domniemywać, że ten mój wróg jest ludzki i że bogowie mają o mnie lepsze zdanie.
W ogóle to mnie naszła taka refleksja na temat chamskich lamerów: po nich widać, jacy to są ludzie: oni są zdolni do każdego świństwa za złoty pieniążek lub za minetę. Oni wcale nie przejmują się sprawami wysokich idei, takich jak uczciwość, solidność, braterstwo. Oni nie maja żadnego problemiu z tym by się szmacić robiąc świństwa nawet takiemu klepaczowi jak ja co odpierdala całą robotę i daje możliwość by taka paraprojektantka (z wyk. Zarządzenie i maketing) miała etat. Oni wcale nie widzą problemu, że stają się szatańskimi potworami, czyli ludzkimi kanaliami. To są istoty które nie mają żadnej filozofii, ani żadnej ideologii, a o moralności to mieli w szkole na j. polskim w 1 klasie i na reli.
Problemem jednak jest to, że wróg kontroluje lamerów w domu i w pracy, politechniki i firmy. Widać, że kary jakie spadają na tych lamerów są niewielkie lub w ręcz żadne, bo tego nie potrafię nawet dostrzec. A wręcz przeciwnie niszczeni i zabijani są ci co jakoś mi pomogli i to nawet gdy należało to do ich zawodowych obowiązków (nauczyciele).
Jeśli chodzi o właściwe postępowanie życiowe w tego typu chamskim lamerskim społeczeństwie, to jest to trudny temat. Nie w sensie koncepcji tylko w sensie czasu. Kiedyś myślałem, że życie ludzkie dzieje się w rytmie rocznym. Czyli, że wystarczy cały rok się starać i już coś zmienia się na lepsze. Jednak w obecnej pracy jestem już prawie 3 lata, napierdalam codziennie i jakoś nic lepszego się nie dzieje. Dlatego podzeilę się tym co teraz wiem:
Po pierwsze trzeba wiedzieć kim chce się być. Chodzi o postawę w obec idealnego społeczeństwa, w którym wszscy są otwarci, pomocni i się rozwijają w przeróżnych dziedzinach bez jakichś zaborczych zapędów w obec mnie i innych. Tą postawę należy sformułować w formie dokumentu w komputerze nazwanego np. Ideologia Osobista. Ta ideologia powinna zapewniać przetrwanie w wymagającym idealnym społeczeństwie. Tak by nie dać powodów z usunięcia z takiego społeczeństwa z powodu chamstwa lub lamerstwa. Bo wiadomo, że wszystko jest tolerowane do czasu. I jasne jest, że rozwijające społeczeństwo będzie awansować na kolejny poziom. O tym też trzeba pamiętać, że ci co pobłądzą będą musieli żyć gdzie indziej.
Tak więc w chamskim i lamerskim społeczeństwie należy żyć tak jakby ono było idealne. Oczywiście ma to swoje granice, bo trzeba być czujnym by nie dać się wrabiać lamerom w to co zaszkodzi, nie dać się wykorzystywać i nie dać się wrabiać w nielegane projekty.
Wiadomo, że lamerzy inżynierom plują w twarz - zawsze tak było. W takiej sytuacji należy jedynie zaznaczyć słownie swoją negatywną reakcję. Moim zdaniem wszelkie chamstwo lamerów dobrze jest to sobie spisywać w komputerze. Moim zdaniem nie ma też co się zadawać prywatnie z lamerami, czyli za progiem biura oni nie istnieją. No, z domowymi kanaliami trzeba mieć kontakt, ale nie należy nic z tego brać na serio, bo oni jadą tylko na emocjach, stereotypach i frazesach.
Twoją siłą musi być własna ideologia!
Ale to nie wystarczy, bo potrzeba czegoś więcej: świadomej Gry w Totalizm.
To roz. "Praca: Gra w totalizm" z mojej ideologii osobistej pt. "Ideologia Pracy, Nauki I Miłości":
Dzięki odkrywczym ustaleniom prof. Jana Pająka z Nowej Zelandii możemy już określić moralną ścieżkę do sukcesu w dowolnej dziedzinie w dowolnych warunkach.
Prof. Jana Pająka szczególnie interesowała kwestia uzyskania nirwany w niemoralnym, czyli mówiąc w prost: we wrogim, społeczeństwie. Choć tego nie mówił, to faktycznie nie jest to możliwe, gdyż nawet on nie pokonał wszystkich przeciwności by mieć nirwanę poza Borneo. A publicznie twierdził, że zrobił by wszystko by mieć nirwanę zapracowaną. I mimo, że sprzedał swoją i naszą sprawę za złoty pieniążek (w 2006r.), to jednak jego prace mają dla nas wartość w tym sensie, że ogólnie wiadomo jak żyć moralnie nawet w kompletnie wrogim społeczeństwie.
Podstawowa zasada jakiej trzeba przestrzegać, wynika z wskażników pola moralnego, z karmy i pracy moralnej:
Pracować i rozwijać się najinteligentniej i najintensywniej i nikogo przy tym nie krzywdzić1.
Wskaźnik pole moralne stwierdza, że wysiłek intelektualny jest moralny.
Wskaźnik karmy mówi, że jak będziemy dostarczać tylko oczekiwanych przez innych uczuć to tylko takie uczucia będą do nas wracać.
Wskaźnik praca moralna mówi, że gdy zamierzamy długo nad czymś pracować, to koniecznie należy to robić z dala od ich wzroku. Bo nawet swoimi negatywnymi myślami mogą popsuć cały moralny wysiłek.
Z wskaźnika pola moralnego i karmy wynika Prawo Drabiny Partnerskiej2
Definicja: patner:
Partner to: państwo, instytucja, człowiek, zwierzę lub przedmiot.
Definicja: Prawo Drabiny Partnerskiej:
Jeśli jesteś bardziej moralny od swojego obecnego partnera, to twój kolejny partner będzie lepszy od obecnego. I odwrotnie: jeśli to Ty będziesz mniej moralną stroną to twój kolejny partner będzie mniej moralny od obecnego.
Oczywiście prawo to dotyczy wszelkich możliwych rodzajów partnerów. Tak więc nie wystarczy być „lepszym” od jednego z nich by osiągnąć sukces.
BĄDŹ MORALNIEJSZY OD WSZYSTKICH SWOICH PARTNERÓW BY ZGARNĄĆ WSZYSTKO!!!
Prof. Jan Pająk podał treść tego prawa (czyli: „Prawa Drabiny Partnerskiej”) w odniesieniu do jednego intelektu. Ja natomiast zastanowiłem się nad jego działaniem w całym wszechświecie. Wtedy się kapnąłem, że to prawo jest algorytmem optymalizacji całego wszechświata. W skali wszechświata to prawo brzmi:
Intelekty o podobnej moralności przyciągają się.
Jest to prawo odwrotne od pól fizycznych (w polach magnetycznym i elektrycznym przeciwne bieguny przyciągają się). To podkreśla jak inne są myślące intelekty od bezmyślśnego świata fizycznego.
Taka uwaga do powyższego akapitu: Możesz się zastanawiać czy oszczędzanie wody czy ręczników papierowych ma sens? Gdy Ci się powodzi, albo gdy za nie nie płacisz. Owszem ma to sens dlatego, że zgodnie z moimi analizami „Prawa drabiny partnerskiej”, cały wszechświat dąży do optymalizacji w każdym aspekcie. I każde twoje działanie jest oceniane przez nadzorców planetarnych. W przypadku twojego oddziaływania na przedmioty martwe (które nie mają uczuć jakie dokonują automatycznych wpisów na twoją karmę), nadzorcy dokonują odpowiednich, sztucznych wpisów na karmę – te uczucia będziesz musiał przeżyć sam.
Dokonywanie sztucznych wpisów na karmę jest niewybaczalne.
Jak uczyć się we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
To roz. "Nauka: albo starocie albo samotne i niecertyfikowane studia" z mojej ideologi osobistej pt. "Ideologia Pracy, Nauki I Miłości":
W 2022 r. w trójmieście oferta edukacyjna politechniki gdańskiej, czyli PG, dla pracujących jest taka: Elektrotechnika (wiedza z przed 150 lat - systemy prądu zmiennego Tesli), Mechanika (wiedza z przed ponad 100 lat - silniki spalinowe Dizla i benzyniaki), Inżynieria Środowiska (analogiczne do tego co na elektrotechnice, czyli z przed 150 lat: elektrownie wodne, wiatrowe, fotowoltanika (to ostatnie to też wynalazek Tesli), wiedza o hydrałlice z przed ponad 100 lat).
Za nieperspektywiczne należy uznać studiowanie Informatyki z uwagi na ograniczenie do zjawisk dziejących się wyłacznie w czarnej skrzynce obok biórka. Ta skrzynka nie ma możliwości samodzielnego oddziaływania na otoczenie. Oznacza to, że mimo przydzielania tytyłów inż. dla absolwentów studiów informatycznych nie jest to inżynieria w żadnym sensie. Prawidłowe było stare, PRL-owskie zaszeregowanie informatyki jako rodzaj kierunku matematycznego, czyli o charakterze obliczeniowo-teoretycznym.
Kompletnie nie ma możliwości studiowania zaocznie na PG żadnej nowoczesnej dziedziny inżynierskiej takiej jak: mechatronika, automatyka, robotyka, elektronika, telekomunikacja, nawet nie można zaocznie studiować fizyki teoretycznej.
Z Politechniką Bydgoską jest nawet ciekawiej, oto historia spisku: W latach 2020-2021 próbowałem studiować Elektronikę na UMG w Gdyni, jednak zajęcia w pt. i zagrywki typu: nowy przedmiot na 2 tygodnie przed sesją egzaminacyjną oraz zapowiedź na tym przedmiocie 2 zaliczających kolokwiów, spowodowały, że stwierdziłem, że nie mam zamiaru tolerować takiego podłego traktowania przez kolejne 3,5 roku. Na APJTK podjąłem studia w raz z początkiem nowego roku akademickiego (2021-2022), bo dotarło do mnie, że nie ma dla mnie innej opcji na zdobycie wyższego wykształcenia w Polsce. Jednak z tych studiów zrezygnowałem gdy się zdenerwowałem na czysto matematyczno-teoretyczny charakter tych studiów. Z obu kier. studiów zregzygnowałem mimo, że z tego co wiem byłem najlepszym studentem w obu przypadkach. Wedy zacząłem interesować się innymi politechnikami: w Bydgoszczy i Poznaniu. Wtedy (w listopadzie 2021) okazało się, że w Bydgoszczy jest wydział Mechatroniki i są studia w trybie niestacjonarnym na kier. Mechatronika. Dowiedziałem się, że Bydgoszcz jest o niecałe 2 godz. jazdy Pendolino, więc może było by akceptowalne. Wtedy zacząłem poważnie rozpatrywać możliwość studiów w Bydgoszczy. Jednak gdy po tygoniu wszedłem na stronę tej nowej politechniki okazalo się, że już nie ma Wydziału Mechatronicznego, tylko jest Wydział Inżynierii Mechanicznej. Nie ma też już kier. niestacjonarnego Mechatroniki (jest tylko w trybie stacjonarnym).
Dlatego by zachować zdrowie psychiczne należy studia zorganizować sobie we własnym zakresie. Oczywiście bez żadnych formalnych tytułów.
Na razie jest to możliwe, bo jeszcze można kupować podręczniki akademickie.
Jacek Marcin Jaworski
2022-03-20 06:34:46 UTC
Permalink
Nowa wersja:
https://groups.google.com/g/pl.sci.inzynieria/c/7rhEM-WSWs4
https://groups.google.com/g/pl.misc.elektronika/c/GS_ZCug8x-E

Loading...